W szachach nie brakuje osób korzystających nieuczciwie podczas gry z pomocy programów komputerowych. Zdarza się to nawet w kontekście utytułowanych zawodników, o czym przekonało się ostatnio polskie środowisko tej królewskiej gry.
Jeszcze 30-40 lat temu analizy szachowych partii opierały się na tęgich głowach, każdy arcymistrz otoczony był gronem zaufanych konsultantów i doradców. Na przełomie wieków umysł ludzki zaczęła zastępować sztuczna inteligencja, a pojedynkami Garry’ego Kasparowa z komputerem Deep Blue w 1996 roku żyło całe szachowe środowisko. Dziś galopujący postęp w sferze techniki i elektroniki zaczyna też odciskać piętno na tej znanej na całym świecie królewskiej grze, a każdy ma smartfona i dostęp do internetu, który – niczym na szkolnym sprawdzianie – może być dla co większych „spryciarzy” tyleż nieocenionym, co niedozwolonym wsparciem.
Zgodność bliska komputerowi
O tym, że nie brakuje chętnych do takich praktyk, świadczą statystyki. Niektóre są porażające. Na najpopularniejszym na świecie internetowym serwisie do gry w szachy, chess.com, od okresu wybuchu pandemii zablokowanych zostało już blisko pół miliona kont. Powodem była właśnie „gra programem”, czyli wykazanie, że dany zawodnik korzysta podczas partii ze wsparcia silnika szachowego, o czym świadczyć może np. bliski 100 procent wskaźnik zgodności posunięć wykonywanych przez danego szachistę z tymi, na jakie w analogicznych momentach partii wskazywał program z szachowym silnikiem.
Coraz więcej możliwości
O ile internetowe oszustwa w towarzyskich partiach mogą dziwić, ale poza psuciem zabawy nie mają większych negatywnych odprysków, o tyle okazuje się, że są też tacy, którzy dopuszczają się karygodnych zachowań nawet na dużej rangi turniejach nie w sieci, a już w świecie rzeczywistym. To znana od lat zasada, że gdy komuś na turniejowej sali gry zadzwoni albo nawet zawibruje telefon, z góry przegrywa partię walkowerem. Czasy się zmieniają, a wraz z upływem lat zwiększa się wachlarz możliwości dla oszustów. To nie tylko telefony z odpowiednią aplikacją, ale też osoby trzecie, które za pomocą komunikatorów mogą pomagać jednemu czy drugiemu gagatkowi, korzystając z tego, że na coraz większej liczbie turniejów partie są internetowo transmitowane.
Nakryta mistrzyni
Polskim światkiem szachowym wstrząsnęła niedawno skandaliczna sytuacja z szachowego festiwalu w Ustroniu. Wykluczona z niego została Patrycja Waszczuk, mistrzyni Polski juniorek, nakryta na oszustwie „korzystania z pomocy zewnętrznej lub dopingu elektronicznego”. Choć może stwierdzenie „wstrząsnęła” to nadużycie. Osoby będące blisko, przede wszystkim rywalki zawodniczki z Międzyrzecza Podlaskiego, od dobrych kilkunastu miesięcy podejrzewały, że ta nie gra do końca czysto. Poszlak było sporo, na czele z nawet kilkunastokrotnym wychodzeniem na czas partii do toalety. Niczego nie udowodniono jej jednak ani na mistrzostwach Polski juniorek, które w cuglach wygrała, ani na mistrzostwach Europy w Bratysławie, ani na elitarnych mistrzostwach Polski seniorek.
Wielkie szkody
W tym ostatnim turnieju, w Ostrowie Wielkopolskim, brało udział tylko 10 szachistek, były efektownie opakowane medialnie. Po każdej rundzie część zwycięzców partii była zapraszana do studia, w którym na żywo z arcymistrzem Zbigniewem Paklezą analizowała swoją grę. Po 17-letniej Waszczuk dało się odczuć, że nie bardzo wie, o czym mówi, miota się, używa ogólników, a nie konkretów. Ostatecznie niczego jej nie udowodniono, a turniej zakończyła na 7. miejscu, ale pokonała m.in. Klaudię Kulon, która wskutek straty tego punktu nie sięgnęła po złoty medal. I to są prawdziwe szkody wyrządzone przez oszustkę – jej rywalki traciły szansę na wyższą nagrodę finansową, lepszy klub, pokaźniejsze stypendium, wyjazd na zagraniczny turniej, miejsce w klubie czy kadrze. I tak dalej, i tak dalej… Wpadła niedługo po mistrzostwach Polski seniorek, na festiwalu w Ustroniu, po 4. rundzie.
Bez prawa startu
W Centralnym Rejestrze Członków Polskiego Związku Szachowego widnieje, że zawodniczka została zawieszona i nie ma prawa startu w turniejach szachowych. Czeka ją długa dyskwalifikacja, a szachowi decydenci stają przed rosnącym problemem, jaki stwarzają „komputerowi” gracze. Widok bramek do wykrywania elektroniki znany z lotnisk, który już towarzyszy uczestnikom międzynarodowych olimpiad szachowych, niebawem mogą okazać się normą przy okazji każdego poważniejszego turnieju. Jak widać doping – choć tu przybierający formę wsparcia sztucznej inteligencji – nie omija nawet tak królewskiej gry jak szachy.